Miejsce I
Godło: SOL – Anna Piliszewska Wieliczka
OGRODOWE BAŚNIE
Przycupniemy pod gruszy pękniętym konarem –
dziadek wyciągnie ręce – jak święte korzenie,
jakby świat obejmował albo obłok marzeń
w głębi sadu, gdzie świergot i cedzą się cienie.
Fajkę wnet zza pazuchy wysupła powoli
i uśmiechnie się nagle od ucha do ucha,
zanim baśń swą rozsnuje – ulotną jak mgiełka
albo dym z rzeźbionego, długiego cybucha.
Między krzakiem porzeczek a krzywą kaliną
wnet się z hukiem królewska karoca przetoczy,
rumak parsknie i zgubi złocistą podkowę…
Wiatr rozdmucha ich ślady, pyłem sypnie w oczy,
kiedy matka zawoła, że do łóżek pora.
Księżyc wzejdzie nad dachy i ogród wybieli –
nim sen spłynie, na kołdrze drgnie okruch poświaty
jak błyszcząca podkowa, zgubiona w pościeli…

Miejsce II
godło: LAMPA ALLADYNA Marek Szczerbiński Kraków
Mur i ogród
Staliśmy przed murem.
Nad nim świeciła gwiazda, a po drugiej stronie rosło drzewo. Pewnie w ogrodzie.
Za dnia gwiazd na niebie nie widać.
Myśmy widzieli, bo byliśmy jakby w studni.
Słyszałeś, że z głębi studni nawet w południe można dostrzec gwiazdy?
Drzew też przez mur nie widać.
Myśmy widzieli, bo to nasze było wysokie.
Ogrodu domyślaliśmy się tylko.
Drzewo za murem rodziło owoce. Były wysoko na gałęziach.
Wszyscy wiedzieli, że są soczyste i słodkie.
Czasem frukt jakiś wpadł nam przez okienko. Wprost z drzewa, czy ktoś go wrzucił?
Nie wiadomo.
Więc jako rzekłem, w murze był prześwit. Mały, bo mały, lecz jednak…
Może da się otwór poszerzyć? Ale palcami nie skruszysz żelaza.
W końcu jednak ktoś zaczął tłuc młotkiem. Takim małym, ze stoczniowego warsztatu.
Mur zatrzeszczał i to nas zdumiało.
Zaczęliśmy kruszyć dłońmi. Byli tacy, którym lepiej szło końcówką długopisu.
Okienko miało stać się oknem. Potem większymi i jeszcze większym.
Nie wiedzieliśmy, że mur może się zawalić. Upaść, tak po prostu.
A przecież wystarczyło pomyśleć.
Aż nagle… i wtedy wszyscy ruszyli w stronę drzewa.
Wyciągaliśmy ręce.
Wspinaliśmy się na palcach.
Lecz owoce były bardzo wysoko. Za to kwiaty na wyciągnięcie dłoni.

Miejsce III
Godło: Konkol – Paweł Ślusarczyk Zakopane
Po co komu ogród?
oddajmy ogród do archiwum
nikt nie bawi się w chowanego
młodzież nie chodzi na grandę
a perz jakoś to przeżyje
oddajmy ziemię do lombardu
pomidory urosną w plastiku
tacka rosołowa w styropianie
ziemniaki w workach
zacznijmy uprawiać beton
zasadźmy grill
szybko urośnie
nie będzie trzeba podlewać
ani nawozić
i poziomka się obleje wstydem
gdy poczuje zapach pieczonego udka

Wyróżnienie
GODŁO :”Kobieta Mocy”. Katarzyna Miarczyńska-Kłeczek Chrzanów
Majowe wspomnienie
Zapach bzów Babcię przypomina
Pochylona nad grządkami astrów
Pielęgnuje gwiazdki maciejki
Stary rower sąsiada przy agreście
Wozi nas ścieżkami działek
Huśtawka unosi w chmury
Studni zdradzamy marzenia
Całujemy żabki
Wypowiadamy zaklęcia
Przed zmierzchem
Gonimy świetliki
W drodze do domu
Gwiazdy zaglądają nam w oczy
Galaktyki kosmosu w zasięgu ręki
Lwie paszczki łaskoczą stopy
Zapach mięty buzuje w lemoniadzie
Kiedy przymykam oczy
biegnę na spotkanie lata
w lnianej sukience

morze sargassowe – Małgorzata Hrycaj Szczecin
w ogrodzie Rilke’go
po to są jesienne ogrody żeby
zanurzać się w nich i tańczyć
czardasza zanim polonez
zwieńczy nadejście zimy
brzemienne lato rodzi owoce
zmęczone skwarem wyciera
spocone czoło gaśnie czerwień
maków róże tracą zapachy
kołyszą się grzechoczące makówki
pęcznieją jarzębiny i głogi
na balach królują astry w
postrzępionych sukienkach
złośliwe burze poraniły ziemię
wiosną trawa zabliźni rany
wrześniowe wiatry wygrzewają się
jeszcze leniwie na wrzosowiskach
lato wzdycha z żalu za utraconymi
motylami wysyła dobrą wróżbę
ptakom na szczęśliwy lot
przykręca rozżarzoną lampę słońca
zwierzęta chronią się po jamach
wietrząc pierwsze chłody
złote ćmy będą tańczyć do
utraty tchu z chochołami
po to są jesienne ogrody…

godło LAURA Bogusława Chwierut Libiąż
W ogrodzie
babcia coraz częściej siadywała na schodach
patrzyła w dal
wieczorami zapalała świecę
zatrzymywała chwilę w dłoniach
przesuwając koraliki nanizane na sznurek
jej ogród stał pusty
jak szczerbaty dzban
malwy i piwonie zamilkły pod płotem
irysy i goździki kamienne urwały swoją wegetację
czas wojny o wodę przetrwały grzmoty i błyski na niebie
jak bombardowanie w czasach jej dzieciństwa
świeca paliła się spokojnym płomieniem
jak niegdyś ognisko pod lasem
zapach ziemniaków i ziół na wrzosowym poletku
teraz przybiegają do niej wiewiórki
koleżanki z podwórka
jedna czarna jak węgiel a druga rudą ma kitę
jak lis którego wczoraj widziała świtem
w rękach trzyma parę orzechów
śniadanie i kolacja
jej oczy zabarwione są nadzieją
którą zabrała susza już tamtego roku
w pośpiechu spakowali lodówkę i telewizor
babcia została na schodach z różańcem w ręku
znikała powoli
jak krople deszczu

Wiersze zauważone
OPOWIEŚĆ O OGRODACH (sonet-tautogram) godło: BLUME
Urszula Krajewska-Szeligowska Krajewo Białe
Opowiedz o ogromnym ogrodzie. Oczaruj
Opowieścią o orientalnych orchideach,
Oleandrach, opuncjach, ostrożniach, ośmiałach
Oraz osobliwościach omszonych oczarów.
Ozdobnych odmian ogrom odnajdziesz. Obrazy
Owe odprężą, oszołomią, olśnią oczy,
Odejmą ociężałość. Odetchniesz, odpoczniesz,
Ochroniony oddechem ożywczej oazy.
Oczekujesz oklasków? Opisz okolicę
Ojczystą: okolone opaską ogródki,
Ostróżkami ostrożnie obsiane, ogórki
Osaczone ostów ogromem. Ogrodniczkę
Ofiarną odami opiewaj. Owe ody
Ogłoszą: odkrywajmy ojczyste ogrody!

demon desmoxan
ekfraza do obrazów ogród ziemskich rozkoszy hieronima boscha
pędź z kamerą do gomory. kręć ósmy krąg, nakręć spiralę zła. kreatury kreują się na gwiazdy.
zimne suki wypełniają druki na pełny etat. psy na łańcuchach wyją do księżyca podczas pełni.
drzwi zamknięte na skobel, gwoździe w oknach, stado much urządza czarną mszę za padlinę.
czyjeś kroki w ciemności brzmią groźnie. krzyki i piski kobiet rozdzierają ciszę. ależ dziwki!
w chorągwi tkwi piszczel, duszny korytarz, powieki ciążą od wody ognistej, trupi odór wokół.
wszędzie szpicle z twarzami czarnymi od sadzy. szatan złorzeczy na system i każe ci milczeć.
unosi się dym, a ty nie masz czym podpalić świata.

godło: cynamon Maciej Anczyk Kraków
Matryca
Ze wszystkich ogrodów odmalowali
ten jeden – najczystszy
białe kwiaty jabłoni
zawieszone liście oddechu
delikatnie pociągnięte ścieżki
płatki głosu
rosę ust
i niespokojne oczy
głębokie jak bezdenne studnie
Czytali skalniak drżących dłoni
kreśląc bladą brzozę skóry
spłoszony światłocień
niby postacie z płócien impresjonistów
słyszeli
cymbałki w spadających kroplach deszczu
imię
które w wietrze niosła pieśń
Przekładali na opustoszałe klomby
pamięć kształtów
pozostałych na powierzchni trawy
Tak jakby raz zerwany owoc
odłożyć z powrotem na drzewo
